piątek, 2 listopada 2012

Trzeci

                                                                    Coś się kończy.
                                                                    Coś zaczyna.
                                                                    Tak już jest.
                                                                    To rutyna.

Charlie załamała się. Owszem, marzyła o dziecku z Jay'em, ale to nie był odpowiedni moment, nie teraz. Mimo to w głębi duszy się cieszyła, tylko nie potrafiła tego teraz okazać. Usiadła na łóżku i sięgnęła po telefon. Miała zamiar zadzwonić do swojej najlepszej przyjaciółki - Emily. Dawno się nie widziały, bo Em jest modelką i często jeździ po świecie, zastanie jej w domu, lub wspólne wyjście z nią na miasto to naprawdę rzadkość. Mimo dzielących ich kilometrów zawsze znajdowały czas, by poplotkować.
Jednak telefon Charlie rozładował się. W tym momencie przeklęła wynalazki firmy Sony. Zawsze telefon rozładowywał jej się w najmniej odpowiednim momencie. Wzięła więc laptopa, zalogowała się na Facebook'u. Em była aktywna. Napisała do niej, by zadzwoniła na jej domowy telefon. Mogła by zrobić to sama, ale z tego wszystkiego zapomniała o zapłaceniu rachunku.
Już po chwili rozbrzmiał dźwięk telefonu. Charlie bez zbytniego entuzjazmu podniosła słuchawkę.
- Halo? - odebrała.
- No mów kochanie co się stało. Ach, no tak, zapomniałam o dzień dobry. Co się stało?! Powiedz wreszcie. Boże, jak długo można milczeć?! Zaraz zejdę tu na zawał, ale Seev jest w pobliżu to mnie uratuje, no ale jednak zawał w wieku 25 lat? Nie, jednak nie chcę jeszcze umierać. Za mało w życiu przeszłam. Jeszcze nie mam męża, to na razie narzeczony, a ja chcę wyjść za mąż. Tak umrzeć nie jako mężatka? Jakoś tak głupio.
Charlie słuchała ze znudzeniem przyjaciółki. W końcu postanowiła to przerwać, znacząco chrząknęła.
- No czemu nic nie mówisz? - powiedziała z pretensją Em.
- Bo nie dałaś mi dojść do głosu. Czy już mogę?
Emily zrobiło się głupio, że jej przyjaciółka prawdopodobnie ma jakiś problem, a ona cały czas mówi tylko o sobie. W odpowiedzi na pytanie koleżanki cicho potaknęła.
Charlie opowiedziała o aktualnej sytuacji Jay'a. Powiedziała jej też, że jest w ciąży. Em bardzo ucieszyła się na tę wiadomość. Jednak wyczuła nutę smutku w głosie Charlie. Zapytała dlaczego się nie cieszy, ale Charlie nie potrafiła podać jakiegokolwiek racjonalnego wytłumaczenia. Powiedziała też, że boi się tego, jak zareaguje na tą wieść Jay. Bała się mu o tym powiedzieć.  Em namawiała ją, by powiedziała mu o tym jeszcze dziś, ale znała Charlie i wiedziała, że ona jak będzie chciała, to mu powie.

Jay zamówił taksówkę. Zostawił Max'a, bo on był i tak już spóźniony na próbę i miał jeszcze iść do schroniska dla zwierząt, by się nimi zająć. Jay jechał do Charlie.
Gdy był już na miejscu zastał ją pod furtką. Czekała na niego. Przywitała go gorącym i namiętnym pocałunkiem. Zaprosiła go do środka. Zrobiła kawę i kanapki. Jay opowiedział jej jeszcze raz wszystko, tym razem już na spokojnie.
- A więc chcesz abyśmy polecieli na Barbados? No cóż, czemu nie? Wiem, że jest Ci trudno, ale będę starać się być dla Ciebie jakimś oparciem. Pamiętaj, że Cię kocham.
- Dziękuje Ci.
Pocałowali się.
- Tylko, że jest pewien szczegół. Chciałbym polecieć tam jeszcze dziś.
- Dalej się zgadzam. - uśmiechnęła się.
Zaczęli się pakować. W zachowaniu Charlie Jay zauważył coś dziwnego, jakby strach albo jakby coś ukrywała. Zapytał ją o to, ale krótko odpowiedziała, że ma po prostu gorszy dzień. Wiedział, że nic więcej z niej nie wydobędzie, więc odpuścił.

Max przyszedł na próbę spóźniony. Reszta zespołu była strasznie na niego zła. Ale potem im przeszło. Koncert miał być już za trzy dni. Ale ten czas leci - pomyślał Max. Gdy mieli przerwę poszedł napić się wody. Zauważył, że ma jedną nie przeczytaną wiadkomość. Była od Charlie.

Dziś lecimy. Max, ja jestem w ciąży! Nie wiem jak mam o tym powiedzieć Jay'owi. On jest ojcem! Max nie zastanawiaj się nad tym! To pewne. Może pomożesz mi?

Nie wiedział co odpisać. Wrócił na próbę. Cały czas zastanawiał się nad treścią sms'a. 
Po drodze do schroniska znalazł zielony kamień. Uniósł go do góry. Zmieniał kolor pod wpływem obracania go. To było dziwne. Schował go do kieszeni.
Gdy skończył opiekę nad zwierzętami, zadzwonił do Toma. Zawsze podziwiał go, że pasjonował się geografią. Dla niego była to czarna magia. On wolał muzykę i wolontariat.

                                 Dlaczego czasem odczuwamy lęk, 
                                 gdy musimy powiedzieć coś ważnego naszym bliskim?
                                 Dlaczego czasem nie potrafimy zachowywać się normalnie?

5 komentarzy:

  1. Więc możesz uznać, że jestem nową superfanką Twojego opowiadania! <3
    Rozdział bardzo mi się podoba, jest świetny, czekam na rozwój akcji! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. to jest świetne
    dawaj następny

    OdpowiedzUsuń
  3. next next i prosze jak najszybciej dodaj następny rzd bo umre z ciekawości ;****

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe ^^
    Pisz mi kolejny słyszysz ?
    Ciągle zapominam skomentować :/ to przez to,ze czytam na fonie
    ♥♥
    Ciekawa jestem co to za kamyk :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chce następny
    Zajebisty rozdział *______________________*

    Lenkaaa

    OdpowiedzUsuń