wtorek, 6 listopada 2012

Czwarty

Pamiętaj, że prawdziwy przyjaciel to ten, 
który mimo, że nie otworzysz mu drzwi do swojego domu
 i tak znajdzie sposób by się dostać do środka.

Max postanowił, że pójdzie do Toma. Chciał z kimś pogadać.
Szedł na skróty. Tom mieszkał dosyć daleko. Prawie w samym centrum Londynu, a Max szedł ze schroniska położonego na drugim końcu tego miasta. Ale lubił spacery. Odprężały go, a poza tym ruch to przecież zdrowie.
Wyjął z kieszeni kamień, który znalazł. Wydawał mu się trochę dziwny, może to przez kolor, bo był zielony? A może przez to, że był w kształcie serca. Zieleń symbolizowała spokój, harmonię a serce? Czego symbolem było serce? To chyba symbol miłości. Ale przecież miłość, jak sam twierdził, jego nie dotyczyła. Miłość to głupota i strata czasu. Uznał, że to w sumie nieistotne i włożył z powrotem kamień do kieszeni bluzy.
Było dopiero koło 18.00 a mimo to zaczęło się ściemniać. Nagle na niebie ukazały się potężne granatowe chmury. Zaczął padać deszcz.
Przyspieszył kroku, aż w końcu zaczął biec.
Po 10 minutach biegu znalazł się pod domem przyjaciela. Zapukał. Nie otworzono mu. Wiedział, że Tom jest w domu. Zawsze był o tej porze. Zasiadał wtedy nad mapą i sam sprawdzał swoją wiedzę. Max zawsze uważał, że Tom jest tak mądry, że aż za bardzo.
Nie wiedział co ma robić. Postanowił podejść pod balkon i ewentualnie wejść tamtędy. Tom miał piętrowy dom, ale balkon a właściwie taras znajdował się na dole, tak że swobodnie można było tam wejść przez podwórko. Raz już tak robił, po pijaku, wtedy też Tom nie otworzył mu drzwi. Na szybie balkonowej wisiała kartka.

Och Max... znowu! Wejdź proszę drzwiami, są otwarte. Nie chcę znów wymieniać okien przez Ciebie.

Zaśmiał się pod nosem.
Wrócił się pod drzwi. Położył rękę na klamce i nacisnął ją. Drzwi rzeczywiście były otwarte. Wszedł do środka. Od razu skierował się do kuchni, tam Tom miał wielką mapę świata. Nie było go tam. Czyżby bawił się ze mną w kotka i myszkę? No bez jaj. Gdzie on jest? Na odpowiedź na swoje pytania Max nie musiał długo czekać. Po chwili zjawił się Parker z laptopem pod pachą.
- O jesteś. - rzucił krótko.
Max nie ukrywał irytacji.
- No jestem! A ty? Co się tak szczerzysz?
Tom rzucił mu wrogie spojrzenie, ono zawsze powodowało, że taki narwaniec, jakim był Max od razu łagodniał. Powiedział Max'owi, że właśnie czatował z pewną dziewczyną. Stwierdził, że chyba się zakochał. Max był jednak sceptycznie nastawiony do tej "miłości".
- Dobra, gadam o sobie, a tym pewnie przyszedłeś z jakąś nowiną. Coś cię martwi?
Zorientował się po minie przyjaciela, że to zdanie brzmiało jak wywody psychologa na początku spotkania albo jak rozmowa kobiet.
- Dostałem dziwnego sms'a od Charlie.
Wyjął swój telefon, włączył skrzynkę odbiorczą. Pokazał mu sms'a.
- Charlie to ta od Jay'a? - zapytał.
George skinął głową.
- No dobrze, ale co ty masz z nią wspólnego? Przecież wyraźnie napisała, że to dziecko jej faceta, a wy przecież macie ze sobą na pieńku.
Max spuścił głowę. Zaczął bawić się kamykiem. Tom wyrwał mu go z ręki.
- Skąd to masz?
- Znalazłem.
- To kamień, który przynosi szczęście, ale tylko dopóki go nie zgubisz.
Max zadumał się. Widział przecież podobny u Jay'a! Czyli on go zgubił i dlatego zaczęło się sypać.
- Halo! Ziemia do Max'a! - zaczął wymachiwać mu ręką przed oczami.
Max przewrócił oczami. Niezbyt wiedział co się dzieje.
- Dobra! - krzyknął. - Muszę się w końcu wygadać! Masz piwo?
Tom poszedł szybko do kuchni, wziął ostatnie dwa piwa, które miał w lodówce. Już wracał do Max'a, ale przypomniało mu się, że on do piwa zawsze je orzeszki ziemne. Szybko po nie wrócił i poszedł do pokoju. Max wziął duży łyk piwa, zagryzł garścią orzeszków. Przełknął ślinę.
- Ja spałem z Charlie. - zdobył się na odwagę.
Niby mówił to najlepszemu przyjacielowi, który nie zna Jay'a, ale mimo to odczuwał strach.
- To było wtedy, gdy oni się pokłócili i zerwali. Po miesiącu jednak do siebie wrócili. - urwał na chwilę. - A co? A co jeśli? Jeśli to dziecko jest moje?
- A kiedy to dokładnie było? - zapytał przejęty Tom.
Max zaczął liczyć na palcach. Wyglądał jak małe dziecko, które liczy ile jest 2 dodać 3.
- Dwa miesiące temu! Jestem pewien. To była tylko jedna noc.
Tom nakłonił Max'a by napisał do Charlie. On był jednak zbyt uparty i zbyt pijany, mimo że wypił tylko dwa piwa. Ale nawet tak mała ilość alkoholu z takimi emocjami potrafiła upić. Gdy Max wyszedł z pokoju do toalety, Tom wysłał do Charlie sms'a.

To nie jest nasze dziecko, prawda?!

Po chwili była odpowiedź zwrotna:

Nie pisz do mnie, jestem w samolocie. Jestem w pierwszym miesiącu, to dopiero  początek,to nie Ty jesteś ojcem. Spokojnie.

Tom spojrzał na Max'a. Nie wyglądał za dobrze. Postanowił, że powie mu jutro. Dziś nawet on nie miał na nic siły.
Max został u przyjaciela na noc. Spał na kanapie.
Tom popisał jeszcze trochę na czacie z Juliet i też się położył.
To był ciężki dzień.

Co raz weźmiesz do serca, zostanie w nim na zawsze.

4 komentarze:

  1. świetny rozdział ! :) będę czytać tego bloga.:D czekam na kolejny rozdział. ♥ x

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział
    ale akcja
    pisz następny

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne ;******

    OdpowiedzUsuń
  4. super, brak mi słów ;*
    dawaj szybko kolejny rozdział, nie mogę się doczekać, co będzie dalej ♥

    OdpowiedzUsuń